Znowu głośno o Straży Miejskiej

Przypomnijmy największą międzyrzecką aferę minionego roku. Wiosną dyżurny międzyrzeckiego komisariatu otrzymał anonimowy telefon, że w sklepie osiedlowym na ulicy Wyszyńskiego komendant Straży Miejskiej pije piwo. Policyjny patrol miał stwierdzić, że tak właśnie było. Funkcjonariusze chcieli Mirosława M. ukarać mandatem. Ten jednak nie przyjął go i w sposób wulgarny miał obrażać policjantów. Po nagłośnieniu incydentu komendant wszystkiemu zaprzeczył, twierdząc, że oskarżenia są bezpodstawne. Sprawa trafiła do sądu, który uznał, że komendant znieważył policjantów. Ukarał go grzywną 2 tys. zł oraz nakazał zapłatę 290 zł kosztów sądowych. Wyrok nie jest prawomocny, i Mirosław M. zapowiedział, że się od niego odwoła. Rozwiązał jednak umowę z Urzędem Miasta.

W sądzie wciąż jeszcze toczy się postępowanie, które ma wyjaśnić czy były komendant pił piwo w sklepie. A do tego dojdzie jeszcze wniosek o ukaranie Grażyny Tomczuk.

Zainteresowana pojawiła się na ostatniej sesji rady miasta. Opowiadała, że cała historia wzięła się stąd, że chciała pomóc synowi, który otworzył sklep motoryzacyjny na ulicy Piłsudskiego. Rozwieszała więc ulotki na słupach. Błyskawicznie interweniował u niej w tej sprawie pracownik zakładu energetycznego, instruując, że to niezgodne z prawem.

Kobieta twierdzi, że zaraz po tej rozmowie ulotki usunęła, o kilku jednak zapomniała...

Pod koniec roku Grażynę Tomczuk odwiedzili strażnicy miejscy, grożąc mandatem za rozwieszanie ulotek. Spotkała się więc z Andrzejem Korolczukiem, pełniącym obowiązki komendanta Straży Miejskiej. Zapewniła, że ulotki zdejmie, i jak twierdzi – zrobiła to.

Komendant wyjaśniał radnym, że strażnicy w grudniu widzieli ulotki reklamujące sklep w czternastu miejscach. Prosili Grażynę Tomczuk o ich usunięcie. Bezskutecznie, do tego w styczniu miały się pojawić nowe ulotki.

Kobieta twierdzi stanowczo, że do zaleceń strażników się dostosowała i nie rozwieszała nowych ulotek. Zaproponowano jej mandat w wysokości 500 zł, lecz nie przyjęła go. Straż kieruje więc sprawę do sądu. Chodzi w tym przypadku o art.63a kodeksu wykroczeń, który za umieszczanie w miejscu publicznym do tego nieprzeznaczonym plakatów czy ulotek przewiduje karę ograniczenia wolności lub grzywnę.

Radni Ryszard Łuciuk i Bogdan Ślósarski apelowali do komendanta, aby odstąpił od sprawy sadowej i zrezygnował z karania ze względu na niską szkodliwość czynu. Niewiele jednak wskórali.

Grażyna Tomczuk zapowiedziała, że rozpocznie zbieranie podpisów pod wnioskiem o likwidację Straży Miejskiej w Międzyrzecu.