Pieniądze przeznaczone w gminnym budżecie na płace skończyły się we wrześniu. W rezultacie blisko 40 pracowników urzędu gminy, łącznie z wójtem Mirosławem Kapłanem oraz sekretarzem gminy Markiem Maleszykiem, nie otrzymało pensji za październik. Na ostatniej sesji rady gminy odrzucono wniosek wójta o zmiany w budżecie i przywrócenie środków na płace urzędników. Ponownie – tak jak i w czerwcu – chodziło o przesunięcie pieniędzy w ramach budżetu. Radni stwierdzili, że wójt jest niegospodarny i brak pieniędzy w administracji (także na papier i telefony), to jego problem.
Wójt tłumaczy jednak, że to nie on przygotował budżet i zaplanował środki na płace. – Stanowisko objąłem w grudniu 2010 roku i w dobrej wierze przyjąłem budżet przygotowany przez mojego poprzednika – mówi.
Problem w tym, że rada gminy w większości zdominowana przez zwolenników PSL i stronników starego wójta, od początku kadencji wyruszyła na wojnę z nowym wójtem, który jest członkiem PiS. Już w styczniu 2011 roku radni przegłosowali zmiany w projekcie budżetu, obcinając wydatki na administrację o 23 procent. W efekcie, w czwartym kwartale pieniędzy na płace zabrakło.
Urzędnicy pensje powinni byli otrzymać 26 października. W minionym tygodniu złożyli do wójta wnioski o wypłatę zaległych wynagrodzeń do 4 listopada. Była to jedynie formalność, która teraz umożliwia im złożenie pozwów do sądu pracy. Przynajmniej część osób zamierza to w poniedziałek uczynić.
Wójt w minionym tygodniu wystąpił do przewodniczącego rady gminy o zwołanie nadzwyczajnej sesji z jednym tylko punktem obrad – zmianami w budżecie umożliwiającymi wypłatę pensji urzędnikom. Jeżeli rada je odrzuci, to pracownicy na wypłaty czekać będą pewnie do przyszłego roku, kiedy zacznie obowiązywać nowy budżet.
«Weather forecast from Yr, delivered by the Norwegian Meteorological Institute and NRK»
Copyright 2020 © Międzyrzec.info
Lokalny portal informacyjny