Mijają dwa lata od tragedii pod Smoleńskiem, a wspomnienia o ofiarach z 10 kwietnia 2010 roku są ciągle żywe. Ten dzień był jednym z najtragiczniejszych dni w historii powojennego państwa polskiego. Mam często takie wrażenie, że osoby które zginęły na tamtej męczeńskiej ziemi, są ciągle między nami. Nie tylko we wspomnieniach, ale również w dziełach, które po nich pozostały. Dla większości z nich służba dla Polski i naszego narodu była misją - misją, której poświęcali większą część swojego życia. Nad tym chciałbym się dziś zastanowić.
Generałowie Wojska Polskiego realizowali się w służbie Ojczyźnie jako żołnierze i dowódcy sił zbrojnych każdego szczebla. Agenci Biura Ochrony Rządu strzegli życia głowy naszego państwa i najważniejszych osób, znajdujących się tego dnia na pokładzie "niezwykłego" samolotu, o numerach bocznych TU 154 M. Samolotu, który po dziś dzień przypomina nam, nie tylko "katastrofę smoleńską", ale również przez lata zapomnianą tragedię polskich jeńców i oficerów, których NKWD masowo rozstrzeliwało w tył głowy w marcu i kwietniu 1940 roku. Społecznicy i przedstawiciele organizacji patriotycznych będący również na pokładzie, prezes IPN-u i wielu zasłużonych ludzi walczyli o to, by pamięć po tamtych bohaterach była wiecznie żywa. Za tę pamięć, również oni oddali swoje życie 2 lata temu. Moje myśli podążają także w kierunku załogi statku powietrznego i pilotów, których nie wiadomo z jakich przyczyn do ostatnich chwil utwierdzano w przekonaniu, że są na właściwym kursie i właściwej ścieżce.
Tajemnica katyńskiej i smoleńskiej ziemi chyba nigdy do końca nie zostanie wyjaśniona. Chyba. Brak dobrej woli, elementarnej, ludzkiej uczciwości i zwykłej prawdy, zarówno u władz polskich, jak i rosyjskich, bynajmniej w tej chwili na to nie pozwala. Potrzeba jedności, której nie widać u żadnej ze stron. Szkoda wspaniałych kapłanów, lekarzy, przedstawicieli obozu niepodległościowego, zwykłych ludzi.
Tajemnica życia i śmierci pozostaje do dziś wielką tajemnicą. Jedno jest pewne - zginęli bardzo wartościowi ludzie, których Polska na zawsze straciła.
8. kwietnia 2010 roku podczas krótkiej wizyty w Sejmie u jednego z posłów z naszego terenu, miałem możliwość spotkać po raz ostatni kilku marszałków Sejmu i zamienić z nimi kilka zdań. Nic nie zapowiadało wówczas katastrofy, która miała wydarzyć się pojutrze, tuż przed 9 rano. Zamyślony marszałek Płażyński i uśmiechnięty marszałek Putra pewnym krokiem mijali mnie na korytarzu, a marszałek Szmajdziński żartował z czerwonego swetra, który tego dnia założyłem, by po chwili zniknąć za drzwiami swojego gabinetu, a za kilkadziesiąt godzin odejść już na zawsze.
Czy jednak faktycznie odeszli? Czy ich życie i praca przyniosły pozytywne owoce dla kraju? Czy został po nich jakiś ślad? Czy ofiara ich życia pozwoliła odkryć na nowo prawdę o Katyniu i poruszyła sumienie świata, przypominając zbrodnie 1940 roku? Dziś każdy sam musi się nad tym zastanowić, jak również nad tym, co robimy w celu budowania właściwego wizerunku i prestiżu naszej Ojczyzny. Jedno jest pewne, nasza nadzieja w lepsze jutro musi być większa, niż wszystko, co by się tej nadziei mogło przeciwstawić. Ciągle wierzę w to, że ducha polskiego narodu nic nie jest w stanie pokonać.
Marcin Duszek
«Weather forecast from Yr, delivered by the Norwegian Meteorological Institute and NRK»
Copyright 2020 © Międzyrzec.info
Lokalny portal informacyjny