Czy władze uratują Dąb Niepodległości?

- Dwa miesiące temu zgłosiłem do władz miasta wniosek o objęcie dębu ochroną, bo oznaki jego choroby widać gołym okiem. Wydawało mi się, że występuję w słusznej sprawie i nie powinna ona podlegac dyskusji – opowiada radny Ślósarski.

Nie krył zdziwienia gdy po tygodniu zadzwoniła do niego pracownica Urzędu Miasta stwierdzając, że dzwoni z polecenia wiceburmistrza Tadeusza Ługowskiego, który prosi radnego, aby wskazał na piśmie skąd wziąć pieniądze na ratowanie drzewa.

- Zdębiałem po prostu – mówi radny. - To drzewo wrosło w okoliczny pejzaż. Należy je uratować nie tylko ze względu na wiek ale dla znacznie większych wartości. Zostało ono posadzone w latach dwudziestych XX wieku jako symbol odzyskania niepodległości. Jest mi smutno i wstyd, że pan wiceburmistrz nie dostrzega tych faktów i każe mi jako radnemu wskazać na piśmie skąd wziąć pieniądze na ratowanie dębu. Jeżeli władze miasta mają takie problemy ze znalezieniem pieniędzy, to dla przykładu mogły zrezygnować z organizacji bankietu z okazji 11 listopada – stwierdza Bogdan Ślósarski.

W 2007 roku z inicjatywy radnego Ślósarskiego Dąb Niepodległości otrzymał imię Marszałka Józefa Piłsudskiego. Obok drzewa znajduje się pamiątkowa tablica z datą 11 listopada 2007 r. i napisem "Wdzięczni przodkom za poświęcenie w walce o niepodległość Ojczyzny – mieszkańcy Międzyrzeca Podlaskiego".