Strona używa cookies (ciasteczek). Dowiedz się więcej o celu ich używania. Klikając "Zgadzam się" wyrażasz zgodę na "Politykę Prywatności" i używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Ogłoszenia
0.9°C
Kontakt
miasto Międzyrzec Podlaski

Obrona Międzyrzeca

17 listopada 2013 20:58 | autor: red.

Wydarzenia z listopada 1918 roku znane pod nazwą Krwawych Dni Międzyrzeca, były relacjonowane przez ukazujące się wtedy gazety. Natchnęły one Alfonsa Dzięciołowskiego do napisania utworu pt. „Obrona Międzyrzeca”.

Alfons Dzięciołowski urodził się w 1881 roku, a zginął w 1944. Był poetą i dziennikarzem. Jest autorem znanej piosenki legionowej „Pieśń o Józefie Piłsudskim”. Został pochowany na Cmentarzu Powstańców Warszawy.

Obrona Międzyrzeca

Staliśmy wtedy w Potockich pałacu,

Oddział Zowczaka i my, peowiacy.

Niemiec na zachód ciągnął kolumnami

Piechoty, jazdy z sprzętem, z armatami.

Posępnie wiła się ta gąsienica

Wojsk z Ukrainy, szara i bezlica.

Szli i szli... Radość. Byle prędzej, byle

Już sobie poszli... Dłużyły się chwile.

Staliśmy wówczas, po wyparciu Kwaba,

Z bronią u nogi, śledząc ruchy szwaba.

Noc piętnastego listopada była,

Jak to zwyczajnie jesienią, niemiła.

Deszcz i wiatr. Legliśmy na swoje posłania,

Wsłuchani w wycia, skomlenia szczekania.

Lecz na tkliwości żołnierz nie ma czasu,

Więc sen nam wkrótce oczy piaskiem zasuł.

Po tym powieki skleił, po tym myśli

Zmącił. - Spaliśmy, jak jeszcze spaliśmy.

Wartę na szosie trzymał patrol dziarski:

Wieliczko, Zubik, Nikodem Puszkarski.

Nagle się zrywam ze snu. - Do cholery!

Co się to dzieje? Tną maszingiwery.

Granaty w izbie. Trę, przecieram ślipie,

Prawie nie widzę... Stiuk w oczy tynk sypie.

Wołam: - Zykóbek, co to? - A ten ziewa:

- To Kwab nam sadła za skórę zalewa.

Rumor! Stuk! Jęki! Do broni! Do okien!...

Właśnie świt wstawał, jak my walcząc z mrokiem,

Na dworze stała mgła ciemna, jak morze,

Choć oko wykol, mgła i mgła na dworze.

Z za framug okien w tę mgłę palim, walim,

Na chybił trafił mkną kulki ze stali.

Ucichło chwilę. Lecz znów mitralieźy:

- Ta-ta-ta... Królik wpadł z jękiem - O, Jezu! -

Celnie mierzyli. Po nim Szulej, Prządka,

Chęciński, Czopek, Komosza i Miątka.

Zmierzył się Rudgla, klnąc: - Cholerne bosze! -

Lecz klątwę w ustach zdławił mu rekoszet.

Mgła rzedła, świt się rozbił bladoszary,

W mgle tu, tam - mary. Ach, Totenhuzery.

Gdzie nasz komendant. Od sali do sali

biega Podgajny. Wszystko przeszukali,

Wreszcie wiadomość: - Niemcy go porwali.

Zowczak komendę objął jak naloty.

- Kul brak, więc zanim strzelisz, dobrze zmierzyć,

Strzelać, gdy szwaba masz, jak na dłoni,

Piekielnie mało "orzechów" i broni. -

Mierzymy składnie, spokojnie do szwaba,

Gdy ten od ziemi hycnie, niby żaba.

Strzał każdy pewny. Już więcej nie hyca.

W kwadrans wybita była cała szpica.

Ucichło. Ale po chwili: - Ta-ta-ta! -

Jeden za drugim kulomiot kołata.

Dzień był już w pełni. Patrzymy po sobie,

Po izbie... W izbie posępnie, jak w grobie.

Rudgli rekoszet rozpruł brzuch okropnie,

Wierzejski martwo zwiśnięty na oknie,

Kominko stężał, cisnąc serce dłonią,

Orłowski sztywny - ze strzaskaną skronią.

Więc złość nas dławi, gniew nas rozpłomienia:

- Żebyż tych łotrów zmusić do milczenia! -

Cel! Pal! - w kulomiot. Tam, tam, między drzewa!

Strzelamy. Góral, mierząc, piosnkę śpiewa

O rozmarynie, że śmierć ucałuje

Zamiast dziewczyny. Góral nie pudłuje.

Zamilkł kulomiot. Krzyk jakiś z oddali

Przekleństw i żalu... Dostali! Dostali!

Strzelamy dalej, lecz pot czoła znoi

Nie z trudu, ale - że resztki naboi.

Ze strony Niemców wzmógł się ogień znowu -

U okien nie ma z nas nawet polowy.

Siecze karabin maszynowy, siecze

l śmierć za śmiercią na swej taśmie wlecze.

Znów zmilkły szwaby. - Cóż u diabla?! Dym się

Wali do okien, płomień mknie po gzymsie.

Języki ognia! Wszędzie dymu kłęby.

Chcą nas usmażyć! - Zacięliśmy zęby.

Gorąco bucha do izby, jak z piekła.

- Łotry! Zbrodniarze! Zgraja zbirów wściekła!

Już płoną schody. - Na parter! Zbiegamy –

Przedrzeć się, przedrzeć bagnetem do bramy! -

Nie było łatwo. Cóż mogła garść mała

Wobec dwu setek chłopa. Zabielała

W powietrzu czyjaś chustka. Żołnierz prawy

Ten znak szanuje, lecz nie zbój plugawy.

Totenhuzary rzucili się wściekli,

Wlekli rozmyślnie, by dopełnić miary

Cierpień... Psy podłe, nie śmierci huzary!

Na bramie, bracie, gwoździami przybity

Wisiał Markiewicz bagnetem przeszyty.

Krwią cały spływał. Żył jeszcze, bo okiem

Potoczył po nas... Skrzywił się. I głowę

Na pierś opuścił... Śmieli się wrogowie.

Co było później, co się po tym działo,

Nie wiem, gdym ocknął się - znowu szarzało.

Oto nieznane międzyrzeckie epos,

Krwią poczerniałe, spowinięte krepą.

Alfons Dzięciołowski, Warszawa 1934

Dodaj swój komentarz:
  • captcha
  • Komentarze zawierające treści powszechnie uznane za obraźliwe lub niecenzuralne zostaną usunięte
    (12 lipca 2018 13:40:43)
    Alfons Dzięciołowski urodził się 20 października 1891 roku
    autor: gość

    (23 lipca 2017 22:57:37)
    Wiersz Obrona Międzyrzeca
    Alfons Dzięciołowski, autor publikowanego przez Państwa wiersza "Obrona Międzyrzeca" zmarł sierpniu 1944 r. w Warszawie śmiercią naturalną. Nie zginął.
    autor: wnuk AD

    (06 marca 2014 08:39:12)
    cześć pamięci
    Cześć pamięci poległym w listopadzie 1918 ,przepiękny epos heroicznej walki żołnierzy międzyrzeckich
    autor: Grażyna

    reklama | ogłoszenia | regulamin | kontakt

    «Weather forecast from Yr, delivered by the Norwegian Meteorological Institute and NRK»

    Copyright 2020 © Międzyrzec.info
    Lokalny portal informacyjny