Straszą wójta referendum

Temat referendum w sprawie odwołania wójta gminy Międzyrzec powraca co roku jak bumerang, odkąd Mirosław Kapłan wygrał wybory na to stanowisko. Kojarzona z PSL opozycja, dysponująca zdecydowaną większością w radzie gminy, rok w rok nie udziela wójtowi z absolutorium za wykonanie budżetu. Następnie wykorzystuje ten fakt, aby ogłaszać gotowość do odwołania wójta. Bo Mirosław Kapłan jest z Prawa i Sprawiedliwości, i w zdominowanym przez ludowców powiecie bialskim wygląda jak kwiatek na kożuchu. Dotychczas kończyło się na straszeniu. Czy tym razem będzie inaczej, biorąc pod uwagę fakt, że do wyborów samorządowych pozostał nieco ponad rok?

Właściwie, skoro w Warszawie ma być referendum, to niby dlaczego gmina Międzyrzec ma być gorsza. Tam i tu głosowania odbyłyby się zapewne mniej więcej w tym samym czasie.

W każdym razie, w porządku obrad najbliższej sesji rady gminy znalazł się punkt: „Podjęcie uchwały o przeprowadzeniu referendum w sprawie odwołania Wójta z powodu nieudzielania absolutorium”. Przewiduje on:

- odczytanie projektu uchwały i uzasadnienia

- odczytanie uchwały Regionalnej Izby Obrachunkowej w sprawie nieudzielania absolutorium wójtowi

- wysłuchanie wyjaśnień Mirosława Kapłana

- dyskusję

- jawne imienne głosowanie (każdy radny będzie musiał wstać i publicznie powiedzieć czy jest za czy przeciw referendum, może także wstrzymać się od głosu).

Do przyjęcia uchwały o przeprowadzeniu referendum potrzebne jest poparcie bezwzględnej większości ustawowego składu rady.

Jeżeli w gminie dojdzie do referendum, to jego wyniki będą ważne, jeżeli do urn pójdzie co najmniej 3/5 głosujących spośród tych, którzy uczestniczyli w wyborach, w których wybierano wójta. W 2010 roku w drugiej turze wyborów wójta gminy Międzyrzec głosowało 4501 osób. Aby teraz referendum było ważne musi zagłosować co najmniej 2700 osób. Wójt zostanie odwołany, gdy spośród ważnych głosów więcej będzie za odwołaniem niż przeciw.