Witoroż leży na wschód od Drelowa. Miejscową parafię założył w 1605 r. hetman wielki litewski Lew Sapieha. On wybudował pierwszy drewniany kościół obrządku greckiego pod wezwaniem Św. Michała. Obecny kościół pochodzi z 1739 roku. Do roku 1874 służył unitom, potem został zamieniony na prawosławną cerkiew. Po I wojnie światowej w 1919 r. został rekoncyliowany jako parafialny łaciński pod wezwaniem Św. Michała Archanioła. Katolicy utracili swoją świątynię na rzecz wyznawców prawosławia jeszcze w latach 1940-1944.
Dzieje parafi i i miejscowości położonej wśród pięknych lasów były burzliwe. W czasie powstania styczniowego w okolicy były dwie duże bitwy. Na przełomie lutego i marca 1863 r. doszło do walk „pod Borkiem”, w których górą byli Polacy. W czerwcu tego samego roku zwycięski bój z Rosjanami stoczył oddział ppłk. Karola Krysińskiego. W czasie II wojny światowej okoliczne lasy były miejscem schronienia dla oddziałów 34 Pułku Piechoty Armii Krajowej. Nic więc dziwnego, że te okolice upodobali sobie poszukiwacze skarbów, którzy wydzierają ziemi stare naboje, monety czy wojskowe guziki.
Niedawno na polu tuż za plebanią podczas prac porządkowych wykopano lufę od niemieckiego działa. Ks. proboszcz Jerzy Olędzki opowiada, że gdy w czerwcu 1944 r. przechodził tędy front, Rosjanie zaatakowali niespodziewanie oddziały niemieckie. Z relacji mieszkańców, którzy jeszcze pamietają te czasy, wynika, że zniszczono wtedy niemieckie działo. Stąd lufa wykopana na polu.
Jeszcze dziwniejsze było jednak kolejne znalezisko. Pewnego wieczoru do drzwi plebanii w Witorożu zapukało dwóch mężczyzn. Chcieli zachować anonimowość. Poprosili jedynie, aby ks. Olędzki przyjął ich znalezisko. Był nim niewielki dzwon z wykutą datą – 1898.
- Nasz kościół przez te wszystkie lata był już prawosławny, unicki i katolicki – opowiada proboszcz. – Ciągle wojny się przetaczały przez te tereny. Okupanci ze wschodu czy z zachodu kradli dzwony, przetapiając je potem na lufy armatnie. Wśród mieszkańców od dawna krąży legenda, że kiedyś w obawie przed taką grabieżą mieszkańcy zakopali dwa dzwony. Nikt jednak dotąd nie potrafił wskazać miejsca ich ukrycia. To prawdopodobnie jeden z tych dzwonów – mówi ks. Olędzki.
Dzwon wprawdzie nie ma serca, ale wydaje piękny dźwięk. Oddano go do renowacji. Kiedy odzyska serce wróci wróci tam, gdzie jego miejsce – na kościelną dzwonnicę.
Sprawę ukrytych dzwonów badał m.in. Michał Olesiejuk z drelowskiego Urzędu Gminy: "Wedle lokalnych opowieści ukryte są jeszcze co najmniej 2 dzwony, a ten wykopany jest najmniejszym z nich - . Wszystko wskazuje na to, że zostały schowane przez parafian prawdopodobnie w roku 1915, kiedy armia rosyjska pod naporem polskich legionów wycofywała swoje oddziały. Rosjanie niszczyli i rabowali wszystko co napotkali na swojej drodze, mieszkańcy zakopali więc cenne dzwony w pobliżu kościoła. Z opowiadań starszych mieszkańców Witoroża wynika, że największy z nich został spuszczony na linach dziurą w podłodze dzwonnicy i pod nią zakopany".
Wójt Piotr Kazimierski postanowił poszukać dzwonów, by nie padły one łupem "mniej uczciwych zbieraczy skarbów". Zgodę na to wydał konserwator zabytków. Poszukiwaniami pokieruje archeolog Mieczysław Bienia z Muzeum Południowego Podlasia. Na początku kwietnia przy pomocy wykrywaczy metali zbadany zostanie teren wokół witoroskiej świątyni.
«Weather forecast from Yr, delivered by the Norwegian Meteorological Institute and NRK»
Copyright 2020 © Międzyrzec.info
Lokalny portal informacyjny